Mimo że w skali całego kraju bezrobocie wynosi 12%, to w co szóstym powiecie nie pracuje 20% mieszkańców. Na jedną ofertę przypada nawet 2,4 tysiąca chętnych. Przedsiębiorstwa wolą dać pracownikom nadgodziny, niż zatrudniać nowych – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
W 64 powiatach stopa bezrobocia osiągnęła w lipcu ponad 20%. "Dziennik Gazeta Prawna" donosi o trudnej sytuacji na rynku pracy, którą potwierdza mała liczba ofert w pośredniakach. W lipcu było ich zaledwie 63 tysiące - o 30% mniej niż rok temu.
Z danych zgromadzonych przez "DGP" wynika, iż w powiecie myszkowskim (woj. śląskie) na jedną ofertę pracy przypadało w tym czasie aż ponad 2,4 tys. bezrobotnych, wołomińskim (mazowieckie) – blisko 1,3 tys., kolneńskim (podlaskie) – 758, szczycieńskim (warmińsko-mazurskie) – 731, świebodzińskim (woj. lubuskie) – 677, bialskim (woj. lubelskie) – 577.
- Ofert pracy w pośredniakach jest bardzo mało, bo trafia do nich tylko około 30% propozycji zatrudnienia, jakie pojawiają się na rynku – twierdzi cytowany przez "DGP" prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Specjalista dodaje, że do ich spadku przyczyniła się m.in. zmiana prawa, według którego od początku roku pracodawca musi osobiście i na piśmie składać oferty zatrudnienia w urzędzie pracy.
