Po porannej wyprzedaży złotego, efektem czego był wzrost kursu USD/PLN do 2,9150 zł, a EUR/PLN do 4,23 zł, kolejne godziny upływają pod znakiem odrabiania strat. W południe za dolara trzeba było zapłacić 2,8790 zł, a za euro 4,1942 zł. To odpowiednio o 1,4 i 1,2 gr mniej niż wczoraj na zamknięciu.
Gorszy sentyment do złotego, podobnie jak to ma miejsce w przypadku innych walut regionu, to efekt rosnącej w ostatnich dniach awersji do ryzyka. Najniższy od początku października br. kurs EUR/USD również ma negatywne przełożenie na jego notowania.
Dziś Główny Urząd Statystyczny opublikuje listopadowe dane o przeciętnym wynagrodzeniu i zatrudnieniu. Rynek prognozuje odpowiednio wzrost o 2,9 proc. rok do roku oraz spadek o 2,3 proc. Niezależnie od tego jak mocno ostateczne wyniki będą się różnić od oczekiwań, nie będzie to miało większe znaczenia na zachowanie złotego. W dalszym ciągu bowiem powinien on pozostawać pod wpływem czynników globalnych. Dlatego też uwaga inwestorów będzie koncentrować się na publikowanych o godzinie 14:30 danych o inflacji konsumenckiej w Stanach Zjednoczonych (prognoza: 1,8 proc. r/r) oraz wieczornych wynikach kończącego się dziś dwudniowego posiedzenia FOMC. Jakkolwiek nie są to jedyne "figury" w dniu dzisiejszym, to tylko one mogą wywołać większe emocji na rynkach finansowych. A więc mogą stać się źródłem silniejszych zmian na rynku złotego.
Silne, kilkunastogroszowe wzrosty USD/PLN i EUR/PLN w ostatnich dnia, prowadzą do krótkoterminowego wykupienia. To zwiększa prawdopodobieństwo wygenerowania spadkowej korekty. Nie jest wykluczone, że przedpołudniowe spadki obu par są początkiem takiej korekty. Warunkiem jest zgodny z prognozami wzrost inflacji CPI w USA oraz powtórzenie w komunikacie po posiedzeniu FOMC zapewnienia o utrzymaniu niskich stóp procentowych.