Wczoraj ruszyły wybory w Demokratycznej Republice Konga. Bierze w nich udział 11 kandydatów na prezydenta, a 18,5 tysiąca chętnych ubiega się o 500 miejsc w parlamencie. Obserwatorzy zgodnie przyznają, iż walka o prezydenturę powinna rozstrzygnąć się między obecną głową państwa Josephem Kabilą a liderem opozycji Etienne'm Tshisekedim. Największe kontrowersje budzi start Ntabo Ntaberi Sheki, którego oskarża się o zbrodnie przeciwko ludzkości.
Faworytem walki o fotel prezydencki jest aktualny przywódca Demokratycznej Republiki Kong - Joseph Kabila. Został on prezydentem kilka dni po śmierci ojca, który został zabity przez własnego ochroniarza w 2001 roku. Do tej pory nie wiadomo, kto był odpowiedzialny za zamach. Głównym rywalem Kabili jest Etienne Tshisekedi, wieloletni opozycjonista.
Największe kontrowersje i sprzeciw wśród przedstawicieli organizacji zajmujących się obroną praw człowieka budzi natomiast niezależny kandydat startujący do parlamentu z dystryktu Walikale. Ntabo Ntaberi Shekę oskarża się o zbrodnie przeciwko ludzkości i zbiorowy gwałt na 378 osobach. Zapytany przez reportera Al-Dżaziry, czy nie boi się aresztowania, stwierdził: "Nie jestem kurczakiem, żeby mnie schwytano". Sheki oskarżany jest również o nielegalny handel "krwawymi surowcami" i przymuszanie nieletnich do pracy – czytamy na portalu Tvn24.pl.
