Zdaniem specjalistów Słowenia to najprawdopodobniej kolejny kraj, który będzie musiał wystąpić o unijne wsparcie finansowe. Słabość banków oraz rosnący deficyt budżetowy powodują, że wiarygodność tego państwa w oczach inwestorów spada w rekordowo szybkim tempie – poinformował "Dziennik Gazeta Prawna".
– Od momentu rozwiązania kryzysu cypryjskiego w centrum uwagi znalazła się Słowenia. W erze postcypryjskiej niewielkie rozmiary słoweńskiej gospodarki działają na jej niekorzyść – stwierdził w rozmowie z agencją Bloomberg Bas van Geffen, analityk z holenderskiego Rabobanku.
Przypomnijmy, że Cypr, który stanowi 0,2% gospodarki strefy euro, został zmuszony do zabrania posiadaczom depozytów powyżej 100 tys. euro nawet 60% wkładów. W zamian za to otrzymał 10 mld euro pomocy.
Rząd Słowenii (0,4% gospodarki strefy euro) twierdzi, że nie będzie potrzebował międzynarodowej pomocy, gdyż struktura tamtejszej gospodarki jest zupełnie inna niż cypryjska. Innego zdania są specjaliści, którzy wskazują na problemy słoweńskich banków. Pojawiły się one wraz z wybuchem kryzysu i załamaniem się rynku nieruchomości.
Obecnie wartość złych długów w posiadaniu słoweńskich banków sięga jednej piątej PKB. Nova Kreditna Banka Maribor to jeden z czterech banków strefy euro, który nie wypełnił w zeszłym roku unijnych wymogów kapitałowych. Ponadto w poprzednim tygodniu Fitch obniżył rating pięciu słoweńskich banków.
Warto podkreślić, że znaczne kłopoty mają także słoweńskie firmy, z których spora część zbankrutuje na przestrzeni najbliższych kilku miesięcy. Poinformował o tym kilka dni temu Samo Hribar Milicz, szef Słoweńskiej Izby Handlowo-Przemysłowej. W tej sytuacji rząd Słowenii zamierza ratować się m.in. podwyżką VAT o 2 punkty procentowe oraz prywatyzacją dużych przedsiębiorstw państwowych.
