Coraz więcej młodych rodzin w Polsce nie stać na nowe mieszkanie. Bankowcy i deweloperzy alarmują, że rząd nie może już dłużej bagatelizować tej sprawy i musi się tym w końcu zająć. W żadnym kraju kupno własnego lokum nie jest tanie, ale w naszym cena ta jest jedną z największych w Europie. W Danii aby mieć swój własny kąt należy odkładać pensję przez dwa i pół roku, w Polsce natomiast przez osiem i pół roku - dłużej tylko we Francji, 9 lat.
Jak wynika z danych europejskiego urzędu statystycznego - Eurostat, sytuacja w naszym kraju jest najgorsza w całej Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o relacje czynszu rynkowego do dochodów. W Polsce na wynajęcie mieszkanie dwuosobowa rodzina przeznacza średnio jedną trzecią całego budżetu. Dla przykładu w Niemczech czy Austrii wydaje się na to o połowę mniej niż u nas.
Ceny mieszkań wbrew pozorom maleją, ze względu na malejącą dostępność mieszkań. W raportach Szybko.pl, Metrohouse i Expandera możemy przeczytać m.in., że od 2008 roku np. w Olsztynie ceny spadły o 22 proc. Na drugim miejscu w rankingu spadków cen znalazł się Szczecin z 19-proc. obniżką. Z kolei o 17 proc. niższe ceny ofertowe są we Wrocławiu, Łodzi, Sopocie i Gdańsku, a o 16 proc. - w Katowicach i Gdyni.
Nawet jeżeli ceny za lokum są tańsze niż były, to niestety są bardzo duże problemy z dostępnością kredytów mieszkaniowych. Związek Banków Polskich wymaga posiadania oszczędności umożliwiających sfinansowanie 10-20 proc. wartości mieszkania. Bankowcom z kolei nie zależy na wydłużeniu programu "Rodzina na swoim", w ramach którego państwo dopłaca kupującym mieszkania za kredyt około połowę odsetek w ciągu ośmiu lat spłaty.
W pierwszym kwartale banki w naszym kraju udzieliły ok. 48,7 tys. kredytów mieszkaniowych, czyli aż o blisko 15 proc. mniej niż w analogicznym okresie przed rokiem.
