Z najnowszych danych Eurostatu wynika, że ceny w Polsce należą do najniższych w Unii i choć mógłby to być powód do dumy, to jednak drugi wynik znacząco to piętnuje - jeżeli chodzi o pensje w naszym kraju, to również znajdujemy się na samym końcu. Taniej zakupy można zrobić tylko w Bułgarii i Rumunii. Za żywność i napoje bezalkoholowe płaciliśmy w ostatnim czasie średnio o 31 proc. mniej niż w UE, a np. za usługi transportowe - bilety kolejowe i autobusowe, 43 proc. mniej.
- Jeśli złoty jest słaby, dla mieszkańców strefy euro jesteśmy tani. Jeśli mocny, stajemy się krajem droższym - tłumaczy Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku, bowiem Eurostat przelicza ceny na euro, co oznacza, że ogromne znaczenie ma więc kurs walutowy. Niestety jak pokazuje życie dla Polaków wcale nie jest tanio - Ludzie często wzrost cen postrzegają przez pryzmat swoich dochodów i cen pojedynczych produktów. Myślą: drożyzna, bo w tym roku czereśnie i truskawki są droższe, więcej kosztują paliwa - dodaje Borowski.
Według GUS w maju ceny wzrosły o 3,6 proc. rok do roku, a płace w sektorze przedsiębiorstw w tym samym czasie - o 3,8 proc. Rachunek z tego wydaje się prosty - inflacja zjada niemal cały wzrost naszych pensji. Eurostat podaje, że w 2011 r. średnia płaca na rękę w Polsce to około 450 euro (jej wysokość zależy od kursu walutowego). Z kolei za naszą zachodnią granicą przeciętny pracownik w zeszłym roku dostawał netto ponad 2180 euro.
- Naturalne jest, że ceny w Polsce, a razem z nimi płace rosną szybciej i gonią poziom europejski. Tylko że ten proces może potrwać nawet 20-30 lat - mówi prof. Dariusz Filar, były członek Rady Polityki Pieniężnej o wzroście gospodarczym w naszym kraju.
