Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama podczas majowej wizyty nie uiścił opłaty za użytkowanie tak zwanej C-Charge, płatnej strefy przejazdu w Londynie. W związku z czym nałożono na niego mandat, którego płacenia odmówiła amerykańska ambasada, twierdząc, że dyplomaci są zwolnieni od tego typu opłat.
Burmistrz stolicy Wielkiej Brytanii Boris Johnson stwierdził, że przywódca Stanów Zjednoczonych powinien zapłacić jak każdy inny użytkownik drogi, czyli 10 GBP. Barack Obama tego nie zrobił, więc londyńskie władze nałożyły na niego mandat w wysokości 120 GBP. Ukarany został tylko jeden samochód z konwoju prezydenta USA, gdyż pojazdy jechały tak blisko siebie, że kamery nie zarejestrowały pozostałych numerów rejestracyjnych.
Tymczasem amerykańska ambasada twierdzi, że zgodnie z dyplomatycznymi zasadami jest zwolniona z tego typu opłat. Jak się okazuje przypadek Obamy nie jest odosobniony. Rządzący Londynem przyznają, że maja spore problemy z placówkami dyplomatycznymi, które w sumie zalegają ze spłatą 50 mln GBP w rachunkach za korzystanie z parkingów i C-Charge. W długach przodują Amerykanie (5 mln GBP), tuż za nimi plasują się Rosjanie (4,4 mln GBP).
