YouTube podał do publicznej wiadomości, że rozważa wprowadzenie opłat za wybrane treści. Taki zabieg ma pozwolić niektórym użytkownikom generować większe przychody z udostępnianych filmów, w tym internetowym serwisie. Taka zmiana wzbudza jednak niepokój wśród niektórych, bowiem istnieją obawy, że w płatnych treściach premium będą nie tylko oferty twórców amatorów, ale być może także programy, filmy czy seriale tradycyjnych nadawców i producentów telewizyjnych.
- Nasz model biznesowy opiera się na reklamie i darmowym dostępie do różnego rodzaju treści - mówi Patrick Walker, dyrektor w YouTube o w regionie Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki. Jeśli doszłoby do takiej zmiany bardzo prawdopodobne, że telewizje internetowe i kablowe miałyby bardzo mocnego konkurenta.
Osoby związane z największym serwisem wideo na świecie, nie chcą komentować takich plotek, lecz przyznają, że testowały takie rozwiązanie na pewnej grupie osób w Stanach Zjednoczonych. Zaznaczają jednak, że skupiają się na amatorskich filmikach i kanałach, gdyż to one są najbardziej popularne. Tradycyjni nadawcy to zdecydowana mniejszość na YouTube.
- YouTube jest platformą, za pomocą której nadawać może każdy – czy to amator, czy to profesjonalny nadawca – wszystkich zaś traktujemy równo, jeśli chodzi o dostęp do technologii, narzędzi i przychodów z reklam – mówi Walker, dając do zrozumienia, że serwis nie ma zamiaru przekształcać się w "serwis telewizyjny".
