PO szuka martwych dusz w swoich szeregach

Władze krajowe Platformy Obywatelskiej sprawdzają zapisanych do partii. W tym celu zażądały od kół numerów telefonów i adresów e-mail. W rządzącym ugrupowaniu trwa wielkie liczenie. Regionalni liderzy mają przesłać do centrali szczegółowe dane o działaczach z ich terenu – podała "Rzeczpospolita".

Decyzja partyjnej centrali w niektórych oddziałach wywołała popłoch. Zdaniem polityków Donald Tusk zamierza gruntownie zweryfikować PO, by sprawdzić, czy lokalni liderzy nie ukrywają tzw. martwych dusz, czyli fikcyjnie zapisanych do ugrupowania, którzy zawyżają liczebność kół. Liczba członków odgrywa znaczną rolę, gdyż od nie zależy liczba delegatów na zjazdy. Te wyłaniają regionalnych liderów, a następnie zjazd krajowy, który wybiera ścisłe kierownictwo partii. Podejrzenie, że w Platformie istnieje wiele martwych dusz, wywołały prawybory PO w 2010 roku. Uczestniczyło w nich zaledwie 47% zarejestrowanych działaczy.

W lipcu "Rzeczpospolita" informowała o aferze w gorzowskich strukturach rządzącego ugrupowania. Tuż przed wyborami zapisało się tam nagle 261 osób. Jak się okazało na listy wciągnięto osoby, które nigdy nie zapisywały się do PO. Sprawą zajmuje się prokuratura.

Z kolei w Krakowie w ubiegłym roku przed wyborami władz miejskiej PO liczba członków podskoczyła z tysiąca do 2,5 tysiąca. Walczyli wówczas ze sobą posłowie Ireneusz Raś i Łukasz Gibała. Obaj byli oskarżani o "pompowanie" kół.

Także w łódzkiej Platformie podejrzewa się takie zabiegi. Chodzi o koło wspierające ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, do którego zapisywało się wielu studentów. Zdaniem dra Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego "rzesze martwych dusz w Platformie to zjawisko patologiczne". Z danych PO wynika, że jest w niej zarejestrowanych 50 tys. osób.