Zbulwersowanym po przeczytaniu nagłówka pragnę przypomnieć, że żyjemy w Polsce, gdzie realia… No właśnie, gdzie realia nijak się mają do prawdziwych powodów zmian. Tak ma się sytuacja z cenami aparatów fotograficznych i drukarek, które mają pójść w górę.
Dlaczego? Ponieważ chcą tego wydawcy i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Co oni mają do ceny sprzętu rtv? Otóż ich zdaniem aparaty cyfrowe stanowią niebezpieczeństwo. Jakie? Za ich sprawą można łatwo kopiować książki. A wtedy cierpią przecież wydawcy, którym z takiego zabiegu nie wpłynie do kieszeni ani grosz.
Wydawcy oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego chcą więc pobierać od tych urządzeń „opłatę reprograficzną” w wysokości 1 proc. ceny aparatów i 2 proc. drukarek. Oczywiście ich zdaniem taka opłata jest jak najbardziej uzasadniona. Nie jest bowiem istotne pierwotne przeznaczenie tych urządzeń, lecz sam fakt, że za ich pomocą można kopiować utwory drukowane.
Po wpływem nacisków ze strony wydawców ministerstwo przygotowało projekt nowelizacji rozporządzenia, który uwzględnia wszystkie ich postulaty. Z nowelizacją i całym planem nie zgadza się jednak Krajowa Izba Gospodarcza. Jej zdaniem wprowadzenie dodatkowych opłat dla aparatów cyfrowych oraz drukarek laserowych i atramentowych jest kuriozalne. Zabieg taki może przynieść jedynie negatywne konsekwencje.
Krajowa Izba Gospodarcza zarzuca projektodawcy brak oparcia swojego pomysłu o jakiekolwiek dane, czy też analizy. Wskazuje również na telefony komórkowe, jako sprzęt, który także należałoby opodatkować, ponieważ umożliwiają one odczyt nośnika danych i aparatu fotograficznego, co byłoby tak samo niedorzeczne. W tym wszystkim pominięto chyba jeszcze jeden rodzaj urządzenia – aparaty typu lustrzanki cyfrowe i typowe lustra tradycyjne. A może coś jeszcze?
