Izrael postawił w stan gotowości swoją armię na północy kraju w związku z zamieszaniem politycznym w sąsiednim Libanie, gdzie radykalny Hezbollah doprowadził do upadku rządu, wycofując swoich ministrów z 30-osobowego gabinetu.
Prezydent Libanu Michel Suleiman oznajmił, że tamtejszy rząd upadł po wycofaniu się 11 ministrów popieranych przez szyickie ugrupowanie Hezbollah. Suleiman poprosił także Saada Haririego o pozostanie na czele rządu tymczasowego.
Hezbollah wycofał swoich ministrów, gdyż nie zgadza się na kontynuowanie przez rząd Libanu współpracy z trybunałem Organizacji Narodów Zjednoczonych, który bada zamach na byłego premiera tego kraju Rafika Haririego w 2005 roku. Szyici obawiają się, że niektórzy członkowie partii zostaną postawieni przez ONZ w stan oskarżenia.
Żydzi twierdzą, że Hezbollah może spróbować zdestabilizować sytuację na granicy. Nie powołano jednak rezerwistów, ani nie delegowano dodatkowych sił na północ kraju. Rzecznik izraelskiego MSZ przyznał, że Izrael z uwagą przygląda się rozwojowi sytuacji w Libanie, jednocześnie zaznaczył, że to, co się tam dzieje, jest wewnętrzną sprawą tego państwa.
