Logo

Dużym sklepom zależy na jednogroszówkach

Narodowy Bank Polski chce wycofać z obiegu jak największą liczbę monet o najniższym nominale - ich bicie jest nieopłacalne. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wyprodukowanie grosza kosztuje aż pięć groszy, a monety dwugroszowej - sześć groszy. Rocznie daje to 22,5 mln zł.
[poll id=336]
Po tym jak padł pomysł wycofania groszówek protestować zaczęły wielkie sieci handlowe. Według Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, która zrzesza zachodnie sieci sklepów, proponowana zmiana utrudni promocję sprzedaży. Przedstawiciel tej grupy Andrzej Maria Faliński przyznaje, że obecnie końcówki (99groszy) są sposobem przyciągnięcia klienta.

Dużym sklepom zależy na jednogroszówkach Dużym sklepom zależy na jednogroszówkach

Zdaniem komentatorów kupcy w magię końcówek wierzą niebezpodstawnie. Jakiś czas temu francuscy naukowy przeprowadzili eksperyment, z których wynika, że wystarczy obniżyć cenę o eurocenta, a sprzedaż wzrośnie. Trik ten badano na przykładzie pizzy Valencia w jednej z restauracji w Lorient. Po obniżce ceny z 8 euro do 7,99 euro sprzedaż Valencii na przestrzeni sześciu tygodni podniosła się o 15%.

Dużym sklepom zależy na jednogroszówkach

"Magiczna" końcówka ma wielkie znaczenie również w przypadku sklepów spożywczych, gdzie kupujący jest szczególnie wrażliwy na cenę. - Bo tu robi zakupy codziennie albo niemal codziennie - twierdzą eksperci. - Jeśli zapłaciłem za chleb 2,99 zł, opowiadam znajomym, że było to dwa złote z hakiem. Jak duży jest ten hak, już nie pamiętam. Sklep sprawia więc wrażenie taniego. Jeśli jednak chleb kosztuje 3 zł albo 3,10 zł, to klient opowiada, że zapłacił ponad 3 zł. Sklep staje się drogi, choć faktyczna różnica wynosi parę groszy.

Według komentatorów wycofanie jedno- i dwugroszówek nie musi oznaczać końca cen z dziewiątkami. Narodowy Bank Polski także uspokaja i zapowiada, że najpewniej zarekomenduje rządowi miękkie rozwiązanie. Jedno z nich zakłada, że płacąc gotówką kasjer zaokrąglałby kwotę do pełnych pięciu groszy - klient płaciłby np. 75,85 zł, gdy rachunek wyniósłby 75,84 zł. W przypadku płatności kartą nabijana byłaby dokłada kwota. POHiD twierdzi, że kartą płaci 25-30% klientów sieci handlowych.

- Jak nie będzie groszówek, trzeba będzie ceny zmienić w górę lub w dół. W pierwszym wypadku stracą konsumenci, w drugim sklepy. Czyli za wycofanie groszówek ktoś zapłaci. Gdyby wszystkie ceny produktów z końcówką 99 groszy podnieść w górę, w skali roku mamy kilkanaście, kilkadziesiąt milionów złotych - zaznacza Faliński.



- Nie podoba nam się, że NBP chce obniżyć swoje koszty emisji i przerzuca je na rynek. Bez względu na to, czy zapłaci za to klient, czy handel, ten koszt będzie zdjęty z budżetu. To klasyczny kryptofiskalizm - dodaje przedstawiciel Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.



Warto podkreślić, że na pomysł NBP bardziej entuzjastycznie reagują właściciele małych sklepów. - Dla nas groszówki to problem. Banki nie chcą ich przyjmować. Po zmianie muszą być tylko jasne zasady, jak zaokrąglać ceny - mówi Marcin Kraszewski z Polskiej Izby Handlu, która zrzesza małe i średnie sklepy.


2013-01-09 - D. Pęgiel

0

Komentarze do:
Dużym sklepom zależy na jednogroszówkach

Podobne artykuły i galerie