"Nasz Dziennik" informuje, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski otrzymał zakaz publicznego wypowiadania się na temat swojego kontrowersyjnego wystąpienia w Berlinie. Zdaniem gazety dalszej polemiki z przeciwnikami politycznymi zabronił mu premier Donald Tusk - czytamy na portalu Naszdziennik.pl.
Dziennik twierdzi, iż Tusk wiedział o głównych tezach poniedziałkowego wystąpienia szefa resortu spraw zagranicznych, ale zbagatelizował jego skutki. Na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej Sikorski Sikorski stwierdził, że Unia Europejska powinna się bardziej zintegrować, na wzór Stanów Zjednoczonych. Oznaczałoby to znaczne zrzeczenie się suwerenności państw członkowskich. Ponadto członek polskiego rządu wezwał Niemcy do ratowania strefy euro, domagając się wręcz niemieckiej hegemonii.
Po tym wystąpieniu Radosław Sikorski został zaatakowanych przez Prawo i Sprawiedliwość oraz Solidarną Polskę. Oba opozycyjne ugrupowania obiecały wnioskować o dymisję ministra i postawienie go przed Trybunał Stanu. Szef MSZ zamierzał polemizować ze swoimi krytykami, jednak Donald Tusk zabronił mu publicznego wypowiadania się na ten temat. Zdaniem "Naszego Dziennika" cisza ta może potrwać do 14 grudnia, wówczas w posłowie będą debatować na temat polityki zagranicznej. Lider Platformy Obywatelskiej liczy, że do tego czasu sytuacja nieco się uspokoi. Ponadto Tusk miał nakazać parlamentarzystom PO osłabienie znaczenia wystąpienia Sikorskiego.
Według gazety także w rządzącej partii nie brakuje głosów krytyki pod adresem ministra. Źródło zbliżone do otoczenia Grzegorza Schetyny twierdzi w rozmowie z "ND", że w Platformie może dojść do konfliktu między zwolennikami głębszej integracji a opowiadającymi się przeciwko takim pomysłom.
