Egipscy islamiści, których reprezentuje przede wszystkim Bractwo Muzułmańskie, domagają się wprowadzenia zakazu paradowania w bikini na plaży, spożywania alkoholu, a nawet oglądania piramid i innych pozostałości po faraonach. Pomysłami fundamentalistów przerażone są osoby utrzymujące się z turystyki. Obawy te nie są bezpodstawne, gdyż fundamentaliści cieszą się coraz większym poparciem przed zaplanowanymi na listopad wyborami parlamentarnymi.
Zdaniem sekretarza generalnego partii Wolność i Sprawiedliwość, która jest politycznym ramieniem Bractwa Muzułmańskiego, turyści muszą dostosować się do wartości i norm egipskiego społeczeństwa. Islamiści żądają zasłonięcia zabytków związanych z faraonami i zakazu ich zwiedzania. Twierdzą, że kultura starożytnego Egiptu była "zgniła" i dlatego z religijnego punktu widzenia powinna zostać zabroniona.
Fundamentaliści chcą także podzielić plaże na męskie i żeńskie, zakazać jedzenia wieprzowiny i picia alkoholu. - Bez alkoholu i kostiumów kąpielowych żaden turysta do nas nie przyjedzie. Stracimy 13 miliardów dolarów rocznie - ostrzega Hussam Al Szaer, szef egipskiego stowarzyszenia firm turystycznych.
Ciekawe jaki maja plan, zeby zalatac ta 13mld dziurę :) bo nie wydaje mi sie, zeby ktos chcial przyjechac do Egiptu na takich warunkach
Po prostu robia szum przed wyborami. Jak dla mnie nie ma opcji, zeby Egipt mógł normalnie funkcjonować bez turystki.